poniedziałek, 21 grudnia 2015

SAŁATKA ZIEMNIACZANA WŁODKA

Oczywiście, że są tacy, którzy na Boże Narodzenie radośnie się szykują. Jest ich pełno, choć dziwnie rzadko udaje mi się na nich natknąć. Ja niestety zazwyczaj czas wigilijnych cudów znosiłam ciężko. Przez lata wypracowałam  jednak kilka prostych sposobów, zapewniających prawdziwie radosne i spokojne święta.I co? I proszę po 20 grudnia jestem jak nowa - nerwowo nietknięta, bo:
1) od kilku dni unikam wchodzenia do jakichkolwiek sklepów (niestety zrobiłam wyjątek i dokonałam prezentowego zakupu na allegro czego teraz gorzko żałuję, ale to naprawdę nic w porównaniu z przygnębieniem w jakie wpadam w zatłoczonych centrach handlowych)
2) z Ukochaną Mamą pokłóciłam się odpowiednio wcześniej, dzięki czemu kłótnię stricte przedświąteczną odbyłam tylko z Pewną Osobą (to naprawdę nic w porównaniu z Kłótniami Prawdziwie Rodzinnymi)
3) rozwiązałam problem porządków (oboje z Pewną Osobą uznaliśmy, że posprzątać trzeba, i ża powinno to zrobić to drugie. W związku z tym nie tylko nie uda nam się dokończyć sprzątania przed wigilijnym wieczorem, ale nie uda nam się go w ogóle zacząć, co znosimy ze stoickim spokojem.)
4) Co do gotowania liczymy na Dominikę. Jeśli Dominika nas zawiedzie to nam to tylko dobrze zrobi, bo się trochę przegłodzimy, a strasznie nam ostatnio przyrosły różne cielesne wypukłości.
5)Najważniejsze: przez cały rok byliśmy niezwykle grzeczni i Mikołaj już nam przyniósł prezenty, bardzo udane, bo precyzyjnie wskazane.
Czemu jednak ja to piszę? A bo dzwoni do mnie E., już przedświątecznie uszami jej
się wylewa,  niczym śmiertelnie rannemu Rolandowi, choć stara się bohatersko trzymać (E. się stara, ale Roland, oddajmy mu to, cierpiał również z niezwykła klasą). Jestem czuła na egzystencjalne męki ludzkości, więc podałam moje Wspaniałe Sposoby. Jeśli E. je sobie odpowiednio zmodyfikuje w przyszłym roku  pod koniec grudnia też będzie jak nowa - nerwowa nietknięta. W tym roku pomóc inaczej niestety nie mogę, niż podając obiecany przepis na ziemniaczaną sałatkę.

SAŁATKA ZIEMNIACZANA WŁODKA
Przy jej przyrządzaniu należy myśleć o czymś bardzo miłym (lub o kimś: na przykład o mnie, jestem bardzo miła, mimo że Wicio twierdzi inaczej), można sobie podśpiewywać, Broń Boże nie można się niczym frustrować. Więc najlepiej, na wszelki wypadek jednak o niczym nie myśleć (nawet o mnie),  tylko:
Ugotować ziemniaki w mundurkach (już słyszę Dominikę pytającą, a ile? Nie wiem ile, tyle ile kto chce)
Odłożyć żeby przestygły.
Na maśle podsmażyć czarną gorczycę, do momentu aż przestanie strzelać, dodać utarty żywy imbir (jeśli wsypie się suszony też moim zdaniem nic się nie stanie) i chili (szczyptę? pół łyżeczki? Zależy jak kto ostre lubi, w każdym razie duuużo gorczycy i znacznie mniej imbiru i chili).
Wystudzone ziemniaki rozebrać z mundurków, pokroić. Wystudzoną masalę zmieszać z jogurtem (jeśli ktoś z mlekiem na bakier jest, to do tej sałatki jogurt kozi świetnie pasuje), dodać natkę pietruszki (a jeszcze lepiej żywą kolendrę), wiórki kokosowe. Wszystko razem pomieszać. Oczywiście dosolić do smaku. Można też dodać pomidory lub oliwki (ponieważ o tej porze roku pomidory zwykle są bez smaku ja wolę oliwki, najlepiej czarne).

Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz