piątek, 11 maja 2012

MAJOWE POKRZYWY

Czasem tak jest, że nie ma. Nie ma tego czego by się chciało, a jest za to, jest, że tak powiem, tryumfalnie, w nadmiarze, to czego by się nie chciało. Mnie właśnie taka sytuacja się przydarzyła. Mniej więcej tydzień temu rzuciłam się z zapałem na przekopany w gąszczu chwastów niewielki kawałek ziemi, nasiałam w nim sałaty i rukoli. Od razu się przyznaję, że to nie ja wyrwałam dzikiej przyrodzie, w tym wypadku reprezentowanej głównie przez jaskółcze ziele, część gruntu. Ogródek dzielę jeszcze z innymi osobami, co w moje pierwsze w życiu prace polowe wprowadza ożywczy element rywalizacji. Codziennie przedzieram się przez chaszcze. Podlewam. Powstrzymuję się przed wygrzebywaniem nasionek z ziemi, żeby się dowiedzieć dlaczego nie rosną (nasionka rukoli i sałaty są malutkie, więc nie sądzę żebym je znalazła). Nie ma. Ale nie tak po prostu nic nie ma. Coś jest. Coś tam kiełkuje. Niestety nie umiem rozróżnić moich upraw od byle zielska, panoszącego się bez pytania nikogo o zgodę. Tak więc nie mogę sobie popielić. Wpadłam dziś rano na pomysł, żeby choć ponawozić. Czymś ekologicznym oczywiście. Z braku nawozu końskiego, usiłowałam zastosować nawóz koci. Powód jest prosty: konia nie mam, a kota i owszem, i to produkującego nawóz w ilościach zaskakująco dużych, jak na takie niewielkie stworzenie. Ale Pewna Osoba, która w pracach ogrodowych nie uczestniczy w ogóle, za to lubi się wymądrzać, nawrzeszczała na mnie, że jakoby pojęcia nie mam, i że nie każde g...(takich wyobraźcie sobie niektórzy słów używają) się na nawóz nadaje, i że wyżre korzenie (to kocie g.., a nie Pewna Osoba), i że może on (czyli w tym wypadku Pewna Osoba) pójdzie i mi w moje grządki...jakby to przetłumaczyć na język akceptowalny...osobiście mi te grządki użyźni. Zupełnie niezwykłe zaangażowanie rolnicze Pewnej Osoby wynikało nie z troski o moją sałatę i rukolę, ale z faktu, że z rozpędu zamierzałam koci nawóz zastosować też w donicy na tarasie, gdzie Osoba hoduje sobie lawendę. Wśród tych miłych fekalnych dyskusji upłynęło nam śniadanie. Potem jeszcze raz poszłam do ogródka, żeby stwierdzić, że rośnie tam to samo, co rosło pół godziny wcześniej. Ale przy okazji zauważyłam, że pomidory Władzia zakwitły. Wstyd się przyznać; ogarnęła mnie zawiść. Na złe, co się w człowieku budzi, jedna jest rada. Skoncentrować się na tym co jest, żeby zagłuszyć tęsknotę za tym, czego nie ma. Pewna Osoba twierdzi, że jaskółcze ziele, nadaje się jedynie do smarowania kurzajek. Kurzajek na szczęście nie mam, poza tym chodziło mi o coś jadalnego z ogródka. A wokół moich wciąż niewidzialnych upraw wybujały pokrzywy.
















SAŁATKA Z POKRZYWY MAJOWEJ
Wiosenna, z superekologicznej hodowli, no...pomijając łódzkie deszcze), bezglutenowa sałatka z pokrzywy. Skompilowałam kilka przepisów, głównie posiłkując się znalezionym na www.mojegotowanie.pl, zrezygnowałam jednak z proponowanego tam żółtego sera. Zrezygnowałam też z gotowanych jajek. Dodałam za to dużą ilość rzodkiewek, chętnie dodałabym też biały kozi ser, ale nie miałam.

Składniki:
  • Naręcze młodych pokrzyw
  • Dużo świeżych listków bazylii (zużyłam całą bazylię kupioną w doniczce w markecie)
  • Rzodkiewki
  • Oliwa z oliwek
  • Trzy ząbki czosnku (może być mniej lub więcej, ja wolę więcej, dałam cztery ząbki, ale ja dziś nigdzie się nie wybieram, więc mogą zionąć przenikliwą, czosnkową wonią)
  • Sok z cytryny, ewentualnie ocet balsamiczny lub jedno i drugie
  • Młody szczypiorek

Pokrzywy (tylko listki!) dobrze umyć. Umyć kilka razy, a nawet lekko sparzyć, jeśli ktoś wam w trakcie przygotowywania tej potrawy radośnie oznajmi, że w te pokrzywy sikał. Mnie tak oznajmił Wicio, ale potem zjadł sałatkę, z czego wnoszę, że blefował. Listki dokładnie posiekać. Rzodkiewkę pokroić jak kto lubi (ja lubię w niezbyt cienkie plasterki). Oliwę zmieszać z sokiem z cytryny (dodałam trochę octu balsamicznego, choć zazwyczaj za nim nie przepadam), dorzucić posiekany lub przeciśnięty przez praskę czosnek, posiekany szczypiorek - niech to sobie postoi przez ok. 15 minut
Potem wrzucić do miski pokrzywę, rzodkiewki, polać sosem i już.
Uważam, że powinno się chwilę przegryźć.
Szczerze mówiąc wolałabym sałatę zmieszaną z rukolą i tę pokrzywę jako dodatek, ale zjedliśmy. Nawet Wicio zjadł mimo swoich niewybrednych żartów i ogólnego kulinarnego konserwatyzmu. Na główne danie był bakłażan i z bakłażanem dobrze się ta sałatka komponowała. Ale o bakłażanie kiedy indziej.

Ponieważ w trakcie przygotowywania pokrzyw zwątpiłam w ich jadalność bez dokładniejszego przetworzenia, część z nich przyrządziłam na ciepło.

POKRZYWA Z JAJKIEM
Na patelni rozgrzać masło (lub oliwę) dodać tymianek, ewentualnie posiekany czosnek lub trochę cebuli, wrzucić pokrojone liście pokrzyw i smażyć jak szpinak. Posolić, popieprzyć. Na koniec dodać jajko.

Pewna Osoba woli pokrzywy w tej formie niż surowe. Ja zjadłam więcej sałatki.

Agnieszka

6 komentarzy:

  1. Diabeł - jak zwykle - siedzi w pokrzywach ale też w szczegółach i od nich zależy, czy autorka pozyska fanów pokrzywożerców, czy też pozostanie samotna jak dupa w pokrzywach narażając się na to, że postrzegana będzie jako kuchta lub dziewka podkuchenna a nie kucharka....
    * czy sól i pieprz się dodaje, czy też, ach, zapomniałam napisać, bo to przecież, ach, takie oczywiste....?
    * jak zamordować to wredne pokrzywsko żeby sobie paznokci nie poparzyć - siekać w rękawiczkach czy zielsko uprzednio zamrozić?
    * jaki aceto balsamico.... bo napisanie: ocet balsamiczny to ma taki wdzięk, jak za komuny: ser żółty, jako że tych octów jest wiele odmian, więc?
    * czy nadmiar przecinków w przepisie przekłada się jakoś na jakość polecanej paszy?
    Pozdrawiam.
    W

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale co z tym kocim nawozem? Czy naprawdę szkodzi roślinom?
    Po dobrej karmie mają ładne i nieśmierdzące kupy,mogłabym je suszyć i potem użyć w planowanej ekologicznej uprawie na dużym balkonie-loggi.
    Mam trochę kotów(za dużo, ale tak się ułożyło.
    Googlowanie doprowadziło mnie do tego blogu.
    Freja

    OdpowiedzUsuń
  3. http://voices.yahoo.com/how-compost-cats-litter-1915456.html
    Powyzej link o jak najbardziej godnej pochwaly produkcji kociego nawozu, który jednak jest bezpieczny dla upraw roslin ozdobnych po roku, a jadalnych dopiero po 18 miesiacach.
    Freja

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za podesłanie linka. Chociaż mnie pewnie produkcja nawozu przerośnie, mam kłopoty nawet z kompostownikiem. Jestem rozdarta między ekologicznymi zapędami a wrodzoną brzydliwością.

    OdpowiedzUsuń
  5. polecam tą metodę uprawy http://permakultura.com.pl/index.php/permakultura/ogrod/nieinwazyjna-metoda-uprawy

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Agnieszka,

    Zabawnie i ciekawie piszesz...;) natrafilem przypadkiem bo szukalem o lemoniadzie z pokrzyw bo ponoc niezla, ale widze ze salatka moze byc rowniez

    Pozdr
    Robert

    OdpowiedzUsuń