czwartek, 24 października 2013

GULASZ WOŁOWY ZUPEŁNIE NIETRADYCYJNIE

Może się komuś wydać dziwne, że na blogu, który jest w 90% wegański, w jeszcze większym wegetariański, od czasu do czasu uparcie publikuję efekty gotowania Adama, z dużą zawartością mięsa. Otóż dla mnie nie ma w tym niekonsekwencji. Naprawdę uważam, że dla każdego człowieka najlepszy będzie inny sposób żywienia i każdy musi sobie swój jadłospis pracowicie opracować sam. Myśmy taką pracę wykonali obydwoje i doszliśmy do zupełnie innych rezultatów, choć są pewne punkty wspólne (ze zbożami nie przesadzamy obydwoje). Patrząc na ogólną kondycję Adama, uważam, że dla niego dieta mięsno-warzywna z użyciem chudego! mięsa jest najlepsza, i nie namawiam go do zmniejszania ilości mięsa, choć sama tak nigdy nie byłabym w stanie jeść. I dlatego takie posty w dalszym ciągu będą się pojawiać, może dla kogoś to będzie sygnał, że mięsna dieta tez może być zdrowa, najważniejsze żeby była dopasowana do konkretnego człowieka.

Składniki:
  • 30 dag wołowiny
  • duża cebula
  • łyżeczka gotowej pasty z tamaryndu - można też użyć świeżego miąższu z tamaryndu, o którym pisałąm tutaj, wtedy chyba trzeba będzie użyć więcej niż łyżeczkę, gotowa pasta jest bardziej kwaśna
  • 5 cm. imbiru
  • czubata łyżka cukru trzcinowego
  • sól do smaku
  • olej rzepakowy
Mięso pokroić w kostkę. Przesmażyć na patelni na oleju. Z patelni wrzucić do garnka. Na tej samej patelni przesmażyć pokrojoną w kostkę cebulę, wrzucić do garnka. Zalać zawartość garnka połową szklanki wody, dołożyć pastę z tamaryndu, wrzucić imbir i cukier. Dusić na niewielkim ogniu pod przykryciem aż mięso będzie miękkie.

Wiem, że jest sporo osób, które bez mięsa nie wyobrażają sobie żadnego posiłku. Bezmięsne dania po prostu im nie smakują. Nie trzeba się w takiej sytuacji udręczać i katować wegetariańskim jedzeniem. Wystarczy po prostu zadbać o odpowiedni rodzaj mięsa (oczywiście usilnie namawiam na chude) i dbać o to, żeby na tym mięsie nie poprzestać, pozbawiając się jednocześnie wielu niezbędnych składników znajdujących się w warzywach i owocach. Reszta przyjdzie sama, jest tyle pysznych rzeczy nadających się do jedzenia i wartościowych, że naprawdę szkoda ograniczać się tylko do wieprzowiny, mleka, jajek i chleba. U nas okazało się po jakimś czasie zupełnie samorzutnie, że mięsa jemy obydwoje mniej, to znaczy ja prawie wcale a Adam parę razy w tygodniu. Po prostu zawsze jest coś innego, co chcemy wypróbować i na co mamy ochotę.

Dominika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz