czwartek, 7 lutego 2013

AMARANTUS PO RAZ PIERWSZY

Do utrzymywania swojego organizmu w dobrej kondycji są w dzisiejszym świecie potrzebne dwa główne elementy. Zdrowe odżywianie i umiejętność radzenia sobie ze stresem. Oczywiście właśnie dlatego są one kluczowe, że niezwykle trudno je osiągnąć. Na każdym kroku czyhają na nas pokusy w postaci pięknie pachnących, ślicznie wyglądających przekąsek, które przy bliższym spojrzeniu okazują się produktami jedzeniopodobnymi. Ale nie zawsze mamy ochotę bliżej się przyglądać. 
Drugiego elementu nie muszę chyba bliżej przedstawiać. Ze stresem chyba każdy w swoim życiu, w jakimś momencie, spotkał się twarzą w twarz. Współczesne życie stawia nas przed nieustającymi wyborami, koniecznościami, często przed wymaganiami którym nie jesteśmy w stanie sprostać. Albo nawet jesteśmy, ale cena jest wysoka. 
Mnie wydawało się jakiś czas temu, że to ten pierwszy element będzie głównym źródłem moich trudności - zapewnienie sobie pożywienia odpowiedniej jakości i rodzaju. Wydawało mi się nawet, że mogę nie dać rady. Ale okazało się inaczej. Na to co jem, mam wpływ tylko ja, to ode mnie zależy co dziś ugotuję i co zjem albo czego nie zjem. I to mi wychodzi, nad tym mogę zapanować. Za to na stres nie mam do końca wpływu, bo to nie ja go powoduję lecz okoliczności zewnętrzne, które nie zawsze mogę ze swojej drogi usunąć. Chociaż cały czas próbuję się nauczyć jak sobie z nim radzić, trzeba przyznać że idzie mi średnio, a czasem wcale. 
Więc na przekór okolicznościom, skupiam się na jedzeniu, bo jeśli nie mogę osiągnąć wszystkiego, to poprzestanę na tym co mi wychodzi dobrze. A nawet świetnie, biorąc pod uwagę mój krótki kulinarny staż.
Dziś więc słodki czekoladowy pudding, uspokojenie dla ducha i ukojenie dla ciała.
Przepis z bloga Makrobiotyka - mój styl życia - od siebie dodałam masło migdałowe i jagody goji, zamieniłam mleko zbożowe na sojowe, nic więcej. Aha, na koniec polałam syropem z agawy - mniej zdrowo, ale było mi to po prostu potrzebne.

PUDDING AMARANTUSOWY
Składniki:
(4 małe miseczki)
  • szklanka ziarna amarantusa (nieekspandowany)
  • 2/3 tabliczki gorzkiej czekolady - kupiłam, najbardziej czarną, bez lecytyny sojowej, tylko z masłem kakaowym i słodzoną cukrem trzcinowym
  • garść orzechów włoskich
  • garść rodzynek
  • garść jagód goji
  • 1/4 szklanki mleka sojowego
  • 2 łyżki masła migdałowego
  • 2 szklanki wody
  • syrop z agawy do podania
Amarantus zalałam dwiema szklankami wody i dotowałam około 20 minut. Kiedy woda została wchłonięta dolałam mleko sojowe, wrzuciłam rodzynki i jagody goji, gotowałam jeszcze kilka minut. Dodałam połamaną czekoladę i masło migdałowe, wymieszałam dokładnie. Czekolada błyskawicznie się rozpuściła. Na końcu dodałam pokruszone orzechy. Przełożyłam do czterech niewielkich miseczek. Kiedy deser wystygł, bardzo zgęstniał, więc nie można zostawić go w garnku. Jadłam polany odrobiną syropu z agawy.


Pyszny deser, ale ze względu na to że nie jest bardzo słodki, może również być super śniadaniem.

Dominika

1 komentarz:

  1. To kolejny przepis, ktory na dobre zagoscil w moim domu :-) Cala rodzina uwielbia wlasnie tego amarantusa

    OdpowiedzUsuń