Zawsze to powtarzam i z biegiem czasu jestem tego coraz bardziej pewna. Nie ma jednej uniwersalnej diety dla wszystkich. Każdemu służy coś innego, każdy ma inny metabolizm, no i uśmiech na twarzy nie wszystkim wywołuje to samo. Fajnie że rodziny zwykły spotykać się przy wspólnych posiłkach, ale wtedy zawsze ktoś nie do końca jest szczęśliwy - za dużo mięsa, za mało mięsa, za dużo warzyw, za słodko, za ostro. My odstąpiliśmy od tego pomysłu już dość dawno, w zasadzie nigdy się to nam nie udawało, a teraz kiedy obydwojgu ustabilizował się inny sposób żywienia to już praktycznie żywimy się oddzielnie. Niestety korzystamy z jednej kuchni, co czasem powoduje pewne nieporozumienia, zwłaszcza przy śniadaniach w weekendy. I tak sobie żyjemy, sielsko, krzątając się naprzemiennie w kuchni i podglądając sobie nawzajem co tam w garnku kipi, czasem też podkradając z tego garnka, ukradkiem, bo głodna osoba w kuchni, broniąca swojego pożywienia, potrafi być bardzo niebezpieczna.
Fajne są momenty, kiedy czasem z rozmysłem spotykamy się przy wspólnych daniach - to znaczy nie robimy ich wspólnie, to nie wychodzi, ale wspólnie je zjadamy. Żadne z nas nie uważa się za kucharza, podstawy teoretyczne mamy słabe, ja nawet słabsze, nie znamy wielu zasad, często spotykają nas niespodzianki. Tym milej jest, kiedy ustalimy co jak ma być zrobione, żeby pasowało obydwojgu i wychodzi - pyszne i niespodziewane.
Tak było z tą galaretką, ja nie do końca w nią wierzyłam ale Adam po raz kolejny zwyciężył i natychmiast zapragnęliśmy powtórki.
Dziś więc znów skrzydła indycze bulgoczą Adamowi w garnku, a ja za moment przystąpię do przywiezionej ze wsi pokrzywy.
Składniki:
(forma 18x18 cm.)
- 3 nieduże skrzydła indyka
- 3 spore marchewki
- szczypiorek z dwóch główek czosnku
- 8 kulek ziela angielskiego
- 8 goździków
- łyżeczka gorczycy
- 2 liście laurowe
- łyżeczka soli
- szczypta pieprzu
Marchewki pokroić na półtalarki, szczypiorek pokroić. Zalać indyka wodą, tak żeby skrzydła były zakryte, dołożyć warzywa i zmiażdżone w moździerzu przyprawy oraz liście laurowe. Gotować około godziny. Wyjąć skrzydła, poczekać aż ostygną, oddzielić mięso od kości i drobno pokroić. Wrzucić z powrotem do garnka i gotować pół godziny. Wyjąć liście laurowe. Przełożyć do wybranych foremek. Po ostygnięciu włożyć do lodówki. U nas przeleżały w lodówce noc, więc nie wiemy dokładnie po jakim czasie galaretka się zestala, nad ranem była już bardzo zwarta.
Zastanawia mnie jedno. Skoro na indyczych skrzydłach galaretka tak pięknie się zestaliła, to dlaczego zazwyczaj używa się do tego celu żelatyny? Może ktoś z Was wie, bo my nie mamy pojęcia?
Dominika
Skrzydełka były obrane ze skóry czy gotowane razem z nią?
OdpowiedzUsuńGotowane ze skórą, w całości.
Usuń