Pisałam już na Fejsbuku, ale nie mogę się powstrzymać i napiszę jeszcze na blogu. Ukazała się w polskim wydaniu książka Williama Davisa "Wheat Belly". Po polsku nazywa się "Dieta bez pszenicy". Tytuł jest nędzny bo to nie jest książka o diecie - to znaczy o diecie też ale na ostatnim miejscu. Davis dietą zajmuje się tylko w aspekcie pomocy przeciętnemu człowiekowi w ułożeniu jadłospisu bez pszenicy. Pszenica w dzisiejszym świecie zajęła takie miejsce, że większość osób nie wyobraża sobie bez niej życia. Bo cóż to za życie bez chleba, makaronów, klusek, naleśników, pizzy, ciast i ciastek.
Natomiast dla mnie najważniejszy aspekt książki (taki który sprawia że każdy powinien ją przeczytać) to pokazanie na przykładzie pszenicy jak działa dzisiejszy przemysł rolniczy, spożywczy, właściwie cała współczesna cywilizacja. W dążeniu do wyhodowania roślin najbardziej wydajnych i najbardziej odpornych, zdrowie ludzkie jest na ostatnim miejscu, a wpływ modyfikacji nieustannie bagatelizowany użyciem argumentów o braku badań pokazujących szkodliwość. Tak jakby brak badań był dowodem na brak szkodliwości, pomijając już samą trudność w przeprowadzeniu badań pokazujących wpływ jedzenia zmodyfikowanej żywności w ciągu całego ludzkiego życia.
Dla mnie książka pięknie acz zaskakująco wpisuje się w temat żywności GMO, pokazując że dyskusja o modyfikacjach genetycznych żywności jest oczywiście bardzo ważna, ale może być lekko spóźniona. Pszenica bowiem została znacznie zmodyfikowana genetycznie choć nie nazywa się GMO. Przekształcono ją za pomocą środków daleko bardziej prymitywnych i brutalnych niż inżynieria genetyczna. Za to niezwykle skutecznie, osiągnięto olbrzymią wydajność a zarazem dużą zmianę składu chemicznego ziaren. Myślę, że można przypadek pszenicy odnieść również do reszty popularnych upraw roślin. I wtedy pojawia się pytanie co my właściwie jemy - mówimy pszenica ale czy to na pewno jest jeszcze pszenica? Davis z lubością używa określenia "genetycznie zmieniony produkt, który nazywamy pszenicą". I tak może być nie tylko z pszenicą.
To jest wiedza, którą w dzisiejszych czasach każdy powinien mieć, a co z nią zrobi to już jego prywatna sprawa.
Cieszę się, że książka od której dużo się w moim życiu zmieniło ukazała się wreszcie w Polsce. Ja kupiłam ją i przeczytałam już znacznie wcześniej, ale teraz inni będą mogli poznać ją osobiście, a nie tylko z moich ust.
Dominika
zapraszam na mojego bloga- nie jem pszenicy i nabiału już prawie 2 miesiące, poprawiła się moja cera, przemiana materii, uważam, że to, co piszesz to całkowita prawda :) bez pszenicy da się żyć!!! A nalesniki czy panierki można robić chociażby z mąki kokosowej, itp :)
OdpowiedzUsuńJestem za tą opinią.Ja nie spożywałem pieczywa około mmiesjąca,gdyż domyślałem się,że robi spustoszenie w organizmie człowieka.Ponieważ jestem łasuchem na różne ciasta niestety też rezygnuje z tych przysmaków,a i zapalenie stawów też się podleczy.Dzięki za to,że jest internet to kopalnia wiedzy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń