Czasem bym chciała...
...Opisywać wspaniałe kulinarne eksperymenty, takie żeby wszystkim szczęki opadły, wszystkie udane, żadnej wpadki.
...Żeby smak i aromat wszystkich dań był tak powalający, żeby wszyscy wylizywali talerze.
...Codziennie wymyślać nowe wspaniałe potrawy, za każdym razem inne, a każda efektowniejsza od poprzedniej.
...Przestrzegać przyjętej przeze mnie diety w absolutnie 100%.
...Zawsze mieć nową energię do dzieła i codziennie nowe pomysły.
...Żeby każda moja potrawa wyglądała jak te z książek kucharskich albo jeszcze lepiej.
No a teraz rzeczywistość.
- Czasem robię cały tydzień tylko zupy bo mam bulion i trzeba go wykorzystać.
- Czasem danie nie jest szczytem pyszności, chociaż (prawie) zawsze je zjadam bo szkoda wyrzucać.
- Czasem cały tydzień robię dania z cudzych przepisów bez żadnych zmian, bo nie mam pojęcia jak można by coś zmienić i po co.
- Czasem doleję do ciasta krowiego mleka, bo nie chce mi się jechać po kozie albo robić orzechowe, a czasem o zgrozo dodam nawet sztucznego aromatu zamykając przy tym oczy.
- Czasem po prostu jestem zmęczona i nie chce mi się nic wymyślać, no nie chce się i koniec.
- Czasem potrawa wygląda jak bura kupa, a nawet jak wygląda nie najgorzej to ja zamiast stylizować zdjęcia i ustawiać statyw, cykam szybko z ręki bo chciałabym zjeść ją jeszcze ciepłą.
- Tak wygląda moje rzeczywiste codzienne jedzenie. Bez ściemy, bez specjalnych akrobacji. Tak żeby jeszcze zostało trochę czasu na inne, równie ciekawe rzeczy, w końcu nie tylko gotowaniem się zajmuję a nawet nie głównie.
- Od roku trzymam się swojej diety bez większych potknięć. Nie jem żadnych gotowych produktów, chleba, ciastek, bulionów z kostki, makaronów, prawie nic kupionego w sklepie, wszystko sama gotuję od podstaw. Czasem jestem sama tym zdumiona, że tak się udaje i to bez specjalnych wysiłków a nawet z przyjemnością.
- Czasem uda mi się wymyślić coś co jest dobre, a nawet pyszne i jestem wtedy bardzo dumna.
- To co na zdjęciu ja zawsze zjadam, nie smaruję olejem, żeby się błyszczało, nie opalam palnikiem żeby zbrązowić, nie mam przygotowanego kącika do robienia fotografii z ekranami, lampą itp. A mimo to czasem zdjęcia są przyzwoite - takie jak chciałam.
- I cały czas gotowanie sprawia mi przyjemność.
ZUPA Z BRUKSELKĄ - z tego przepisu, wychodzi 4 albo 5 porcji
Składniki:
- 3 marchewki
- 1 pietruszka
- kawałek selera - u mnie z włoszczyzny ok. ćwiartka
- kawałek pora - u mnie taki z włoszczyzny ok. 15 cm.
- pół kilo brukselki - u mnie po obraniu wyszło 40 dag
- szczypta gałki muszkatołowej
- sól i pieprz do smaku
Marchew, pietruszkę i seler obrałam i pokroiłam w kostkę. Przełożyłam do garnka i zalałam około litrem wody, przykryłam, doprowadziłam do wrzenia, zmniejszyłam grzanie. W międzyczasie oczyściłam brukselkę, większe przekrawałam na pół. Brukselkę dodałam do zupy i gotowałam do pożądanej miękkości. Na końcu doprawiłam.
Bardzo łagodna zupa, niby zwyczajna, ale jednak za sprawą brukselki trochę inna.
Na długie jesienne wieczory.
Dominika
Och, jak cudownie opisałaś swoją rzeczywistość :-) Faktycznie, niekiedy można wpędzić się w niezłe kompleksy oglądając takie blogi jak Wasz. Człowiek już wtedy zaczyna obsesyjnie myśleć o tym, że nie jesteście zwykłymi ludźmi, tylko cyborgami, których nigdy nie dopada chandra, zmęczenie, zniechęcenie, brak czasu i którym nigdy, ale to przenigdy nie zdarza się nawet najdrobniejsza wpadka. Ufff, jednak to budujące, że tak nie jest. Motywujące jak diabli jest to, że jesteście ludźmi z krwi i kości i z takimi samymi, ludzkimi problemami, jak większość z nas i mimo to, albo właśnie dlatego, udaje się Wam tak wspaniale czarować w kuchni :-) Pozdrawiam i bardzo dziękuję za Waszą pracę ♥
OdpowiedzUsuńNo właśnie, na tym polega paradoks takich blogów :). Zdjęcia potraw wyjęte z kontekstu codziennego życia zaczynają żyć własnym życiem i tworzą rzeczywistość wirtualną. Czasem nawet autor bloga sam może wpaść w kompleksy, że jego życie naprawdę tak nie wygląda. Pozdrawiam serdecznie
Usuń