poniedziałek, 10 września 2012

TOFU PO RAZ PIERWSZY

Do tej pory jakoś w swoich kulinarnych przygodach omijałam soję, a co za tym idzie tofu. Ponieważ kilka razy jadłam tofu fatalnie przyrządzone, o smaku i konsystencji namoczonej tektury, wydawało mi się, że trzeba jakichś niesamowitych umiejętności, żeby je przyrządzić dobrze.
No ale znalazłam przepis u Szpinakowej wróżki, który wyglądał interesująco i nieskomplikowanie, intuicyjnie trochę go pozmieniałam chcąc jak najdalej odsunąć się od wspomnianego wcześniej wrażenia bezsmakowej papierowej papki.
No i udało się. Smakowo naprawdę ten deser do złudzenia przypomina sernik, a  dla mnie na pewno jest zdrowszy z racji nietolerancji mleka a tolerancji soi.
Sporo osób mleka i mlecznych przetworów nie toleruje, często nawet nie wiedząc o tym - nie ma bezpośrednich natychmiastowych objawów - to mogą być bardziej długoterminowe problemy z odpornością organizmu, częstymi przeziębieniami, infekcjami zatok, wychłodzeniem organizmu. 
Dodatkowo mnóstwo reklam w kółko nam trąbi jakie zdrowe i świetne są jogurty, serki, mleko - panaceum na wszystko, półki sklepowe wprost uginają się pod ich ciężarem i obfitością. Może jemy tego mleka w różnych postaciach po prostu za dużo, zwłaszcza że występuje ono w sklepie głównie w postaci UHT i homogenizowanej - czyli wysterylizowanej. 
Dlatego warto czasem zrezygnować z mleka i zastąpić je czymś innym. 
Wtedy taki deser z tofu jest idealnym rozwiązaniem.
Pyszny i bardzo prosty do zrobienia.

SERNIK Z TOFU Z RODZYNKAMI
(porcja dla dwóch osób)
Składniki:
  • 200g tofu naturalnego
  • 3 kopiaste łyżki masła orzechowego - u mnie było to masło z orzechów włoskich zrobione własnoręcznie (sposób opisany tutaj)
  • 2 łyżki syropu z agawy
  • łyżeczka esencji waniliowej
  • sok z połowy cytryny
  • 2 łyżeczki lnu mielonego
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia - u mnie bezglutenowy
  • 1/3 szklanki rodzynek
  • odrobina oleju lub oliwy do wysmarowania naczynia - u mnie olej kokosowy
Wszystkie składniki za wyjątkiem rodzynek miksujemy razem na stosunkowo gładką masę. Dodajemy rodzynki i mieszamy. Wkładamy do okrągłej żaroodpornej formy - o średnicy około 16 cm. wysmarowanej olejem. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. U mnie było to 50 minut ale mój piekarnik jest niespotykanie wolny, wierzch powinien się lekko zbrązowić. W przypadku gwałtownej potrzeby słodkości podajemy polany dowolnym syropem. Można jeść na ciepło i na zimno.

Jeszcze o soi trochę napiszę. Soja jest ostatnio kontrowersyjna, bo jest bardzo zmodyfikowana genetycznie, podobnie jak pszenica i kukurydza. Co prawda na opakowaniach soi czy tofu czasem jest napisane, że zawierają niezmodyfikowaną genetycznie soję, ale na ile można tym napisom wierzyć to nie wiem. Natomiast gdzieś czytałam, że możliwe niekorzystne działanie pewnych produktów (nie dotyczy to tylko soi) zostaje znacząco zmniejszone poprzez proces fermentacji. 
Czyli wg tej wiedzy, jeśli już jeść soję - to tofu jest postacią najlepszą.
I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś.


PS. Koleżanka poniżej zwróciła mi słuszną uwagę, że tofu nie jest produktem fermentacji.

I w ten sposób optymistyczne zakończenie diabli wzięli :)

Dominika

5 komentarzy:

  1. Mniam, ja uwielbiam tofu!!
    Robiłam już serniki z tofu, ale takiego akurat nigdy :D Wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lobby mleczarzy jest niestety bardzo silne i reklamy promujące mleko szybko z telewizji i prasy nie znikną. A pewnie w zasadzie nigdy.
    Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem o szkodliwości soi, choćby z wyżej podanego powodu. W ostatnim akapicie pojechałaś "ostro po bandzie". Po pierwsze: czy jakikolwiek produkt może być mało zmodyfikowany genetycznie? Albo jest modyfikowany, albo nie, nie ma opcji "mało", "dużo".
    Po drugie: soja GMO w większości podawana jest... zwierzętom, czyli pojawia się w łańcuchach pokarmowych mięsożerców. Napis "bez GMO" do czegoś zobowiązuje, na tych produktach prowadzone są badania, aczkolwiek ja od siebie mogę dodać, że też nie mam stuprocentowej pewności.
    Po trzecie: TOFU NIE JEST PRODUKTEM FERMENTOWANYM. Masz rację, że fermentowana postać soi jest najzdrowsza, ale czy fermentowałaś ten swój serek, przygotowując go? Fermentowana soja to sos sojowy (niskosodowy jest najlepszy) oraz tempeh. I to by było na tyle.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A, no i przepis bardzo, bardzo fajny i do wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak oczywiście masz rację co do GMO. Ale to nie wyczerpuje problemu. Podejrzewam, że może to być analogicznie jak z pszenicą - nie jest GMO - modyfikacje genetyczne są osiągane metodami "uprawy tradycyjnej" czyli ciężkimi chemikaliami. Nie ma już na rynku pszenicy takiej jak 50 lat temu. 99% upraw pszenicy to pszenica karłowata - 10 x bardziej wydajna niż starsze gatunki i jednocześnie bardziej szkodliwa. Ale nie musi być oznaczona jako GMO. Nie znam się tak na soi ale przypuszczam, że może być podobnie - wszędzie tam gdzie wchodzą w grę duże uprawy i kasa może tak być. Coś powoduje sytuację że na amerykańskich wegańskich blogach bardzo wyraźnie są oznaczone potrawy jako :"soy free" i zwraca się na to uwagę. A z fermentacją to rzeczywiście masz rację - tofu nie jest uzyskiwane w wyniku fermentacji, przepraszam, mam małe doświadczenie z soją.

      Usuń
  4. O, tofu na słodko jeszcze nie jadłam. Serniczek prezentuje się bardzo apetycznie :)

    OdpowiedzUsuń