Teoretycznie to ciasto pełniło w tym roku rolę mazurka. Ale mazurkowatość alternatywnych mazurków to tylko kwestia umowna, sprowadzona do pewnego rodzaju świątecznej dekoracji. Równie dobrze można by to ciasto przygotować w formie do tarty i nazwać tartą. Albo ciastem daktylowym. Zostawmy więc kwestię nazewnictwa otwartą i przejdźmy do samej treści. A ta jest jak najbardziej uniwersalna - kruchy bezglutenowy spód i proste słodkie wypełnienie, ze słoną nutą. Może nie jest to ciasto do codziennej konsumpcji, zważywszy na ilość słodyczy jaką zawiera oraz pewną jego pracochłonność. Ale jego spożycie jest bardzo miłe. I absolutnie nie musi sie kojarzyć z żadnym świętem.
Pomysł na ogólny zarys ciasta i wypełnienie zaczerpnęłam z bloga natchniona, spód ciasta jest mojego autorstwa i smakuje wybornie.
Składniki:
(na formę o wymiarach 22x30 cm.)
Spód:
- 2 szklanki płatków owsianych - bezglutenowcy muszą uzyć płatków certyfikowanych
- pół szklanki surowej kaszy jaglanej
- pół szklanki mąki łubinowej
- pół szklanki mąki z cieciorki
- łyżka zmielonego siemienia lnianego (u mnie złote) + 3 łyżki wody
- 1/3 szklanki oliwy
- 1/3 szklanki syropu z agawy
- pół łyżeczki proszku do pieczenia - używam ekologicznego, bezglutenowego
- 60 dag daktyli - używam daktyli bez dodatku słodu i konserwantów
- 2/3 szklanki mleka ryżowego - można użyć dowolnego niesłodzonego mleka
- 2 kopiaste łyżki masła migdałowego - może być gotowe lub własnej produkcji
- 1/2 szklanki nierafinowanego oleju kokosowego
- sól do smaku
- kilka migdałów bez skórki do dekoracji
Daktyle zalałam ciepłą wodą i odstawiłam do namoczenia, co najmniej na godzinę. Płatki owsiane i kaszę jaglaną zmieliłam partiami w młynku do kawy. Siemię lniane zmieliłam w młynku do kawy i zalałam wodą do napęcznienia. Wszystkie suche składniki spodu wymieszałam dokładnie razem, dodałam płynne składniki i napęczniałe siemię lniane. Zagniotłam ciasto i wylepiłam nim formę wyłożoną papierem do pieczenia.Wyrównałam wierzch ciasta i ponakłuwałam je widelcem. Piekłam je 15 minut w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni. Po upieczeniu ostudziłam. W międzyczasie zmiksowałam w malakserze odsączone daktyle z mlekiem, masłem migdałowym o roztopionym olejem kokosowym. Na końcu dodawałam sól, do smaku. Masę wyłożyłam na ostudzony spód, wyrównałam i włożyłam do lodówki. Przed podaniem ozdobiłam rozdrobnionymi migdałami i żurawiną.
To ciasto co prawda nie zawiera cukru, poza cukrem z daktyli i niewielką ilością słodu z agawy, ale jest naprawdę słodkie, bardzo słodkie. To dobra dla mnie okoliczność, bo nie można zjeść go dużo naraz, człowiek może się poczuć zaspokojony niedużym kawałkiem. A to zawsze lepiej - i dla zdrowia i dla psychiki. No i w moim przypadku to oznacza, że jest większa szansa, że uda się tym ciastem poczęstować jeszcze kogoś, zanim zniknie.
Dominika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz